Działamy. W innej formie niż dotychczas, ale kierując się hasłem #niezostawiamczytelnika dbamy o to, abyście nie poczuli zbyt dużej tęsknoty za autorami, ich książkami, spotkaniami dla najmłodszych. Bo, że tęsknicie, to wiemy :-) My, zresztą, też.
Mnie bardzo brakuje spotkań z Wami podczas kiermaszów książek. Dotychczas organizowaliśmy je co miesiąc, a teraz - ostatni odbył się w marcu i nie wiadomo kiedy znów przyjdzie nam się zobaczyć podczas tej formuły kontaktu z książkami. Pomyślałam, że przybliżę Wam tytuły, jakie mamy dla Was przygotowane; tak, by czekanie stało się milsze:-)
P.S. O tym, skąd się biorą książki na kiermaszach napiszę Wam kiedy indziej. A dziś - pierwszy tytuł.
Bill Bryson, Zapiski z Wielkiego Kraju
Bill Bryson po dwudziestu latach mieszkania w Wielkiej Brytanii wraca do Stanów Zjednoczonych. Jeden z jego przyjaciół, redaktor magazynu ukazującego się w Anglii "Mail on Sunday's Night & Day" proponuje mu pisanie felietonów o Ameryce. Teksty zgromadzone w książce są zatem felietonami i ta forma sprawia, że po pierwsze autor do perfekcji opanował celne puentowanie czynionych przez siebie obserwacji społeczeństwa amerykańskiego, po drugie - idealnie się to czyta. A czegoż można chcieć więcej? :)
Bryson wypunktowuje to, czym go Amerykanie zaskakują. Podkreśla, że powrót do świata, w którym upłynęło jego dzieciństwo jest nieco krępujący, ale gdy zauważa zmiany jakie zaszły w funkcjonowaniu Ameryki przez dwadzieścia lat, w czasie których mieszkał w Europie, stwierdza, że wrócił do nieco innego kraju.
W „Zapiskach z wielkiego kraju" znajdziemy krytykę kary śmierci, ironiczne spojrzenie na sprzedaż wysyłkową, kpinę z podatków i wypoczynku nad oceanem, przywiązania Amerykanów do wszelkich nakazów i przepisów oraz niedowierzanie wyrażone wobec tego, że wszelkie firmy świadczone usługi zaniżają poziom działań tłumacząc to działaniem ku wygodzie klienta.
Bryson nieskromnie szafuje ironią i udawanym zdziwieniem, kpi z rzeczy wydających się Amerykanom równie świętymi jak Biblia, pisząc do mieszkańców Wielkiej Brytanii przekonuje ich, że mieszkają w świecie o wiele mniej absurdalnym niż ten za oceanem.
Lektura „Zapisków z wielkiego kraju" sprawiła mi ogromną przyjemność. „Zapiski z małej wyspy" są równie ironiczne, ale po nie zapraszam - gdy już tylko stanie się to możliwe - do biblioteki.